Przez zasłonki górskich domków przebiły się pierwsze promienie słoneczne. Nadszedł pierwszy poranek na naszym ziEmowisku. Od rana słychać krzątaninę – szelest ciuchów, szmer prysznica, wesołe rozmowy. O 9:00 szybkie śniadanie a o 9:30 – zbiórka. Parę słów organizacyjnych od Szefa na temat zasad korzystania ze stoku i ruszamy przed siebie. Przecież Złoty Groń sam się nie zdobędzie! Dziś dzień najtrudniejszy, bo trzeba wypożyczyć sprzęt. Więc w wypożyczalni – ruch. Narty, deski, kijki, kaski, gogle, buty… Cała artyleria. Debiutanci, dość niezgrabnie, podążyli za Panią Misią na oślą łączkę, a Ci z narciarskim stażem udali się na średni i duży stok. Nowi zimowi atleci z Panem Ziemkiem uczyli się podstaw narciarstwa. Niektórzy, odważając się zjechać osiągnęli szczyty, choć na oślej łączce. Czas minął nam w oka mgnieniu i zanim się spostrzegliśmy wybiła 13:00 – godzina powrotu do ośrodka. Zmęczeni wróciliśmy do domków, a w stołówce o 14:00 czekała na nas pomidorowa i gulasz z ziemniakami lub kaszą. Po sjeście poobiedniej – zajęcia do wyboru: wokal z Panią Misią lub plastyka z Panem Cibonsem i Panem Stachem. Na zajęciach plastycznych powstały kolorowe odbitki stóp i dłoni, które posłużyły do wieczornej integracji. A po kolacji – integracja przy muzyce. Punkty styczności, odbijany, gorące krzesła i belgijka, czyli żelazna klasyka muzycznych integrali. Do ciszy nocnej taniec w stylu dowolnym w rytm przebojów  minionej epoki i nowoczesnych brzmień. Wszyscy, uśmiechnięci, rozeszli się do domków w szampańskich nastrojach z ulubionymi melodiami na ustach. Jutro – kolejna dawka śnieżnych wrażeń.